MOJA KATORGA, MOIM SZCZĘŚCIEM
Zdarzają się
czasem chwile zwątpienia.
Myślę wciąż
o tym co mnie zraniło.
Gdy na
płacz mi się zbiera.
Nienawidzę
w mojej głowie mącenia.
Wciąż chcę
zapomnieć o tym co już było,
jednocześnie
nigdzie się nie wybieram.
Ludzie
wciąż innych ludzi ranią.
Może nie
mają o tym pojęcia?
Czasem to
zwykli skurwiele.
Tak przebiegle
omamią,
Jakby nie
mieli innego zajęcia.
Moi
najwięksi wielbiciele.
Gdy siedzę
sama w domu,
przeżywam
wszystkie cierpienia.
Nikt tego
nie widzi…
Nigdy nie
mam wyboru.
Oczekuję
chwili wybawienia,
wtedy nikt
ze mnie nie szydzi.
Wszystko
dzieje się za mnie.
Wybrać losu
los nie pozwala,
to na mnie
potem się mści.
Chciałabym
ominąć to zgrabnie,
Ale i tak
wszystko rozwalam.
Pozostaje się
tylko złościć.
Już dawno
straciłam nadzieję.
Nic nie
będzie dobrze.
Życie jest
okrutne.
Chcę odnaleźć
życia najpiękniejszą aleję,
wyrwać się
nieszczęścia chmarze.
Sprawić,
by wszystko było aksamitne.
Pomożesz
mi w tym?
Mój aniele
kochany.
Jesteś
moją ostatnią szansą.
Szczęściem
mój drogi draśnięty.
Przez
szczęście mi wybrany.
Ostatnie
złe myśli gasną.
Czy
nauczysz mnie ŻYĆ ?
___________________________________________
wena tymczasowo powróciła, niestety tylko na wiersz ;c
za wszelkie błędy przepraszam, nikt prócz mnie nie miał z nim styczności a po filologiem polskim niestety nie jestem XD więc coś się trafi na pewno ^^
jeżeli ktoś jeszcze czyta to, co tu wstawiam, to dziękuję :*
opowiadań żadnych na razie nie będzie bo zwyczajnie nie mam czasu pisać, nawet jeżeli chcę ;c
wybaczcie za zaniedbania xx
ściskam cieplutko :** <3