środa, 17 kwietnia 2013

Te Amo


 


Prolog



  Mała dziewczynka robiła babki z piasku, piaskownica niewielka ale przytulna. Pogoda piękna, drzewa niedawno zazielenione, niebo błękitne i zmierzające ku zachodowi żółte słońce na nim. Obok pod drzewem skacze wiewiórka, kret kopie, jakiś pies zaznacza teren. Rodzice małej siedzą sobie na ławeczce obok i rozmawiają o wielu niezrozumiałych dla niej sprawach, nie słucha ich, skupia się na piasku. Zaraz zacznie budować zamek do którego włoży piękną brązowowłosą lalkę o zielonych oczach, czerwonych i mistrzowsko wykrojonych ustach, piękność jak z bajki. Jednak nie jest ona typową księżniczką, jest wojowniczką. Dziewczynka chce ją zamknąć w wysokiej wieży i wymyślić co w takowej chwili mogłaby zrobić. Sytuacja w jakiej się znalazła Sunny byłaby wyjątkowa, prawie bez wyjścia ale wojowniczka zawsze ma coś w zanadrzu.  Babki skończone, babki czyli park który ma się znajdować wokół zamku, by uwięziona księżniczka mogła coś oglądać, nie nudzić się. Budowa zamku zajęła dwie godziny, ale opłacało się. Jakiż on piękny, Sunny będzie miała w nim wygodnie. Mała właśnie miała wkładać lalkę do wyznaczonego dla niej miejsca gdy matka powiedziała:
-Kochanie zbierajmy się, ciemno już się robi, zaraz trzeba iść spać.
-Mamoooooo. Proszę jeszcze chwilę, chcę tylko żeby Sunny uciekła z zamku-błagała mamę.
-A ile to jej zajmie? – Widać było że jej rodzicielka nie ma ochoty na dłuższe przesiadywanie w parku.
-Chwileczkę. Mamo to Sunny, ona zawsze ma na wszystko wyjście.
-No dobrze masz 10 minut, potem idziemy.-Niechętnie, ale jednak się zgodziła. 
Sonny rzeczywiście uwolniła się szybko nie minęło 10 minut a mała miała lalkę po pachą i była gotowa do wyjścia.
   Rodzicie po obydwu stronach wzięli córkę za ręce i szli do domu. Wokół nich świat coraz bardziej szarał, szli jak najszybciej się dało. Wiedzieli że nim zapadnie mrok dziewczynka musi znaleźć się w domu. Po dwudziestu minutach zapaliły się światła uliczne, mieli niewiele czasu, weszli do następnego parku, zaraz za nim był dom, miejsce do którego tak usilnie zmierzali. Jeszcze jeden zakręt i będą bezpieczni jeszcze tylko dwie minutki…
  I właśnie wtedy to się stało, akurat gdy skręcali nagle przed nich wyskoczyła jakaś postać. Cała była spowita mrokiem, widać było tylko kształt sylwetki i wielkie białe ostre zęby. Mówił coś lecz dziewczynka nie rozumiała co, poczuła tylko jak rodzice łapią mocniej jej rękę. Teraz mama coś powiedziała w jej głosie słychać było niepokój, determinację i wolę walki. W czasie gdy matka rozmawiała z „kimś” ojciec złapał córkę na ręce i niepostrzeżenie się oddalił, było już prawie zupełnie ciemno więc zrobił to bez większego wysiłku. Wszedł w wielkie, ogromne krzaki, popryskał dziewczynkę jakąś dziwną substancją i powiedział:
-Córeczko siedź tu, nie wychodź dopóki nie będziesz czuła że jest bezpiecznie, najlepiej dopiero gdy znów zrobi się jasno. Jak wyjdziesz biegnij ile sił w nogach do domu-podał jej klucz- zamknij wszystkie zamki i zadzwoń do babci. Nami się nie przejmuj, obiecuję że jeszcze się spotkamy. Papa, ja i mama bardzo mocno cię kochamy.-Pocałował ją i uciekł w noc. Siedziała taka skulona i przestraszona krzakach. Bardzo bała się o rodziców ale nie śmiała wyjść z nich, tata kazał zostać. Dopiero gdy usłyszała przeraźliwy krzyk zdołała się poruszyć. Poznała ten głos-to jej mama! W tym momencie postanowiła złamać „rozkazy” taty i wyszła w noc. Pobiegła jak najszybciej potrafiła do miejsca gdzie się z matką rozstała. W świetle odległej latarni zobaczyła dwie postacie leżące na chodniku. Poznała te kształty. Podbiegła i zobaczyła że jej rodzice są zupełnie bladzi…Jakby ktoś wyssał z nich krew. Wiedziała już że nie żyją. W tej chwili nic się dla niej nie liczyło. Nie przejmowała się tym, że stwór po nią wróci, nie przejmowała się niczym. W ciągu kilku sekund dojrzała, już nie była tą samą osobą. Wiedziała czemu poświęci resztę życia, wiedziała kim jest i że już nigdy nie będzie normalnie żyła. Wstała z kolan i wykrzyczała w ciemność jak najgłośniej potrafiła
-Zemszczę się! Zobaczysz, zemszczę. Jeszcze pożałujesz tego co zrobiłeś! Pożałujesz że mi się pokazałeś. Nie opuszczę dopóki cię nie znajdę i się nie zemszczę. Nie zapomnę o tobie, a ty będziesz chciał zapomnieć o mnie!-na chwile zapadła przerażająca cisza-Zemszczę się!
Potem już było słychać tylko cichutki płacz dziewczynki która wyglądała na małą a w środku była potężną, wielką.

---------------------------------------------------------------------------------------------
podobało się ? ^^ to prolog nowego opowiadania. Obiecuję że nie zaniedbam Znienawidzonego i gdy tylko uda mi się coś napisać bd wstawiać. Czasami może być tak że dodam 2 rozdziały jednego opowiadania a drugiego 1 ale to będzie zależeć tylko i wyłącznie od weny :* 
Ale jeżeli Te Amo się nie spodoba to śmiało piszcie, nie będę kontynuowała. Bo po co robić coś co was nie zaciekawi ? :D 
dzisiaj nie dam rady więcej napisać, może jutro kawałek? W weekend nie bd miała czasu w sobotę do szkoły a w niedziele jestem już umówiona o ile wyzdrowieje, jeżeli nie to siedzę w domu nudzę się=pisze ^^) potem testy, może wtedy uda mi się chwile  znaleźć ;)
ściskam cieplutko :* i mam nadzieję że się spodobała

OMB ale sie rozpisałam hahahahahahha XD 
*.*










OBSERWUJĘ WAS...












niedziela, 31 marca 2013

WIELKANOC

WESOŁEGO ALLELUJA !!!!!!!!!







życzę wam wszystkiego naj naj :D i spełniania najskrytszych marzeń :*

hahaha a ja tymczasem odrobię lekcję i biorę się za napisanie znienawidzonego ^^

poniedziałek, 18 marca 2013

Jednopart

kochani na początek chciałam przeprosić za to, że tak dawno nic sensownego nie dodałam ;c przepraaaszam bardzo i postaram się poprawić :*
Wielkie dzięki również za 669 wejść na bloga XD ( Jerry czuwa, wszędzie *.*)
a teraz mój obiecany jednopart z dedykacją dla Kasi D.  która jest główną bohaterką opowiadania :D
( że tak się wyrażę opowiadanie robione na "zamówienie" tzn. poprosiła mnie żebym napisała coś specjalnie dla niej :D  tak więc po kilku miesiącach czekania, kochana proszę!  twoje opowiadanie wreszcie skończone ! :* )




Je t'aime



   -Idziesz czy nie? –Jeju ciągle mnie pośpieszają. Mówiłam już przecież, że za chwilę zejdę, muszę się dokładnie spakować i niczego nie zapomnieć. Otworzyłam okno i krzyknęłam:
-No zaraz, cierpliwości dajcie mi chwile, muszę sprawdzić czy wszystko mam!
-Nie mogłaś sprawdzić wcześniej? Chcemy być jak najszybciej na miejscu !
-Oj wiem, wiem. Dajcie mi 10 minut i jedziemy- dla żartów przesłałam z okna całusa Wojtkowi, taki tam koleżeński gest.
-Nie, masz 5 minut i ani sekundy więcej, inaczej jedziemy beż ciebie !
-No ok, ok !
   Dobra muszę szybko się ogarnąć i zobaczyć czy jednak nic nie zapomniałam. Weszłam do łazienki by ostatecznie wszystko sprawdzić.
-No tak jeszcze szczoteczka, jak mogłam zapomnieć?- Przyda się jeszcze zapasowy krem do rąk ( strasznie mi się wysuszają) a i jakaś pomadka. Moje usta muszą wyglądać BOSKO. Mam nadzieję, że na tym biwaku zacznę być razem z Wojtkiem.
   Dla wszystkich zwolenników ”Przyjaźń damsko-męska nie istnieje”, mają CZASAMI trochę racji, przyznaję to z niesmakiem i porażką w oczach. Tak zakochałam się w moim przyjacielu! Muszę się wreszcie sama przed sobą do tego przyznać, niechętnie. Ale oczywiście nie każda przyjaźń się tak kończy ! Nie każda para przyjaciół kończy tak jak skończę ja z Wojtkiem(mam przynajmniej taką cichą nadzieję).
Ok, wzięłam już wszystko, tak mi się wydaje. A nie, chwila! Jeszcze ten boski lakier który ostatnio kupiłam. Poleciałam po lakier, wepchnęłam go do jeden z wielu kieszeni plecaka( później będę się martwiła gdzie go wrzuciłam) i zbiegłam po schodach na dół.
   -Pa mamuś, kocham cię. Ale ty o tym doskonale wiesz. Jak wrócę dostaniesz ode mnie koszulkę najlepsza mama na świecie, nawet nie próbuj mówić nie! –Dałam mamie buzi na papa i żartobliwie pogroziłam palcem. Mama tylko się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
-Baw się dobrze kochanie, gdy będziesz czegoś potrzebować dzwoń- przyjadę.
-Ok.
   I wybiegłam z domu. Wprost w objęcia nowej przygody. A tak dokładnie jeziora, lasu przestrzeni i dobrej zabawy z przyjaciółmi. Ogniska, namiotów i jeszcze raz dobrej zabawy. Podeszłam do samochodu, brat Wojtka miał nas zawieść w jakieś dobre miejsce na kemping, ale najpierw musieliśmy po wszystkich zajechać. Przyjechali najpierw po mnie. Teraz pewnie będą Przemek, Dawid i Szymon a dopiero potem dziewczyny(Roksana, Angelika i Ania). Wybieramy się calusieńką paczką.
   Roksana jest z Przemkiem. Są ze sobą już od bardzo dawna, naprawdę się kochają. Pomiędzy nimi jest bardzo dużo miłości i oddania, podziwiam ich. W skrytości umysłu myślę że wezmą razem ślub, są na najlepszej drodze do tego. Dawid jest z Angeliką- oni też się bardzo kochają, ale mają mniejsze doświadczenie niż Przemek i Roksana. Mimo to wiem że ich przyszłość pisze się wspólna. Za to Ania i Szymon są w podobnej sytuacji jak ja i Wojtek, kibicuje im, mam nadzieję, że jeżeli mi się nie uda to chociaż oni będą ze sobą. No dobra starczy tego rozczulania się nade mną. Jadę na biwak! Sama bez mamy i żadnego innego dorosłego! Nawet jeżeli moje miłosne pragnienia się nie spełnią to będzie super.
  Wojtek do mnie macha- odmachałam.
-Wreszcie, księżniczka się spakowała. Dawaj jedziemy, nie ociągamy się, wsiadaj.-Przejął ode mnie mój tak starannie zaplanowany bagaż i wrzucił do bagażnika wana którym jego brat miał nas podwieźć.
Wsiadłam na do wozu i od razu poszłam na tyły. Wygodnie umieściłam się na kanapie i wyciągnęłam telefon. Włączyłam sobie angry birds i zaczęłam grać. Wojtek przyszedł do mnie i widząc, że nie ma już miejsca(ja zajęłam caluśką kanapę) zaczął mnie gilgotać.
-Ej no mała, sama nie jesteś, zrób mi trochę miejsca. Inaczej będę cie męczył całą drogę nad jezioro.
-Dobra, dobra czekaj tylko ustrzelę tego świniaka.- Usiadłam i zwinęłam nogi pod siebie. Był środek lata a my kisiliśmy się w nagrzanym wannie, teraz byliśmy we trójkę, ale zaraz dojdzie do nas 6 osób! Ale przynajmniej będzie się działo
   Kidy wszyscy już byli w samochodzie zaczęliśmy śpiewać. Nie będę przytaczać tekstów ani tytułów bo było tego wiele. Zdzieraliśmy gardła i miałam wrażenie, że ludzie w samochodach jadący niedaleko nas mają niezły polew. Ale my się tym nie przejmowaliśmy, liczyła się dobra zabawa.
 Po jakiś 20 minutach śpiewania Roksana wzięła poduszkę i zaczęła mnie nią okładać.
-Hahahahaha. Co to to nie, nie dam ci się.-Powiedziałam i chwyciłam poduchę od kanapy na której siedziałam. Mocno się zamachnęłam i jej oddałam, w następstwie obie leżałyśmy na podłodze i zanosiłyśmy się śmiechem. Chwilę potem każdy miał już poduchę w ręku i okładaliśmy się wszyscy nawzajem. Było przy tym tyle śmiechu, że po chwili leżałam na kanapie(bez poduszek) i cała zalana potem dyszałam. Wszyscy wzięli ze mnie przykład i chwilę odpoczęli.
   -Patrzcie dojeżdżamy! –Ucieszył się Wojtek.
-Och, wreszcie.- Byłam wniebowzięta.
Rozłożyliśmy dwa namioty, jeden dla dziewczyn, drugi dla chłopców. Ale w razie czego mieliśmy jeszcze zapasowe, gdyby komuś się zachciało spać w osobnym. Gdy namioty zostały rozłożone każdy poszedł się rozpakować i w miarę ogarnąć wnętrze.
   -Dobra, kto idzie popływać? –Krzyknęła Anka.
Wszyscy chcieli, po kolei wchodziliśmy do namiotów i przebieraliśmy się w stroje kąpielowe.
Po chwili byliśmy gotowi. Plusem było to, że rozbiliśmy się przy samym jeziorze więc mieliśmy blisko. Chłopcy wlecieli do wody, a my jak przystało na dziewczyny zanurzałyśmy się kroczek po kroczku. Oni tradycyjnie do nas podleciał i jak na chłopaków przystało ochlapali nas wodą żebyśmy „szybciej do nich przyszły”. Tym razem postanowiłyśmy nie robić scen i błyskawicznie znalazłyśmy się obok. Nasze harce w wodzie trwały kilka dobrych godzin. Wreszcie( dopiero pod wieczór) nam się znudziło i postanowiliśmy wyjść na brzeg.
   Wszyscy zdecydowaliśmy że zjemy po bułce, a gdy się zacznie ścieniać rozpalimy ognisko i przypieczemy kiełbaski. Poszłam poszukać tych bułek które przygotowała moja mama. Znalazłam je zakopane pod śpiworami, miałam wielką nadzieję, że nadal są zjadliwe.
Zaniosłam je reszcie i każdy zjadł po jednej.  Potem chłopcy poszli szukać drewna na ognisko a my przygotowałyśmy miejsce by je rozpalić. Dokładnie pomiędzy wejściami do obydwu namiotów widniał równiutko przez nas ułożony krąg z kamieni.
   Dobra, zaczęło się ściemniać, więc rozpaliliśmy ogień. Płomienie były wesołe i strzelały wysoko. Dawały przyjemne ciepło a ćmy zlatywały się wokół. Atmosfera była naprawdę przyjemna. Poszłam do namiotu po gitarę i zaczęłam grać, a wszyscy razem ze mną śpiewać. Kiełbaski wesoło się przypiekały na kijkach a my darliśmy się w niebogłosy, słychać nas było w całym lesie.
   Gdy skończyłam grać zobaczyłam, że wokół jest już naprawdę ciemno. Lubiłam noc więc postanowiłam przejść się kawałek, nie za daleko by nie stracić obozu z oczu. Wstałam i powiedziałam reszcie, że niedługo wracam.
-Czekaj idę z tobą- zaoferował się Wojtek.
-No ok, skoro tak chcesz- powiedziałam niby z obojętnością, jednak moje serce zaczęło szybciej bić. Byłam mega szczęśliwa, że ze mną idzie.
-hahahha. Nie będziemy na was czekać.- Angelika mrugnęła do mnie co znaczyło że życzyła mi powodzenia.
  Ruszyliśmy przed siebie wzdłuż brzegu jeziora. Noc była wyjątkowo piękna, księżyc w pełni odbijał się w tafli jeziora. Atmosfera była magiczna. Szliśmy obok siebie w ciszy, jednak nie przeszkadzało nam to. Gdzieś w dali na łące cykały świerszcze, a w jeziorze żaby dawały znaki życia. Obok na płynęły dwa łabędzie.
-Piękne nie?-Zagadnął Wojtek.
-Tak, ślicznie wyglądają w świetle księżyca.-Westchnęłam-wspaniała noc.
Przytaknął i spojrzał mi głęboko w oczy. Moje serce zaczęło bić mocniej. Nie odrywał ode mnie wzroku, ja od niego też, staliśmy jak zahipnotyzowani. Dwa łabędzie podpłynęły najbliżej nas jak się dało. Czas nagle zwolnił. Nie wiem ile czasu staliśmy wpatrując się w siebie, miałam wrażenie że całą wieczność.
  Złapał mnie za rękę, nieśmiało spojrzał na moje usta. Czułam się niezdecydowana, teraz nie wiedziałam czy na pewno tego chcę. Nie! O czym ja myślę, chcę być z nim, nadal będziemy się przyjaźnić, ale to będzie troszeczkę inaczej wyglądało niż jest teraz.
-Kasiu ja…
-Nie musisz nic mówić, wiem- przerwałam, nie chciałam utrudniać mu zadania.
I wtedy to się stało, nachylił się i mnie pocałował. Najpierw nieśmiało, potem coraz bardziej namiętnie . Staliśmy tak w świetle księżyca całując się tak jak jeszcze żadne z nas nigdy tego nie robiło, a dwa łabędzie przypatrywały nam się z jeziora. Nie czułam się już pusta w środku, wiedziałam, że odnalazłam sens swojego życia, że już nigdy nie będę sama, wiedziałam iż szykuje nam się wspaniała przyszłość. Ja i Wojtek, zapowiadało się to fantastycznie.
* * *

10 lat później

    -Mamo! Kuba mnie bije! Powiedź mu coś- Karla podbiegła do Angeliki skarżąc się na brata.
-Kuba! Daj Karli spokój !  No już kochana leć się bawić z resztą.
Karla pobiegła, ona jest najstarsza ze wszystkich naszych dzieci.
    Ja mam dwójkę -dwu letniego Alanka i roczną Dianę, Roksana ma Kubę i Wojtusia ( Kuba w wieku Alana a Wojtek- Kasi), Ania ma Natana(2lata) i Kasię(3 lata).Andzia oprócz 5-letniej Karli ma 4-letniego Kubę i 3- letniego Victora. Każda z nas sobie ułożyła wspaniałe życie, ze wspaniałym mężem u boku. Wszystkie jesteśmy już po ślubie. Wzięłyśmy grupowy- cztery pary na jednym weselu. Było szalenie wesoło. Ksiądz niestety nie był tak przychylny- ślub kościelny miał odbyć się pojedynczo, więc każda wzięła go o tej samej godzinie ale w innym kościele. Naszymi mężami zostali chłopcy z którymi pojechałyśmy przed dziesięciu laty na biwak. Wszystkie pary zostały tak jak były. Takiego obrotu spraw nigdy bym się nie spodziewała. A jednak- wszyscy jesteśmy w komplecie. Wszyscy szczęśliwi, i z gromadką dzieci.
    Zawsze gdy jedziemy na jakieś wakacje to grupą, jest nam weselej razem. Teraz jesteśmy nad Bałtykiem. Delikatny wiatr owiewa nam twarze i opalamy się na 40 stopniowym upale. Dzieci gdzieś przy brzegu lepią zamki z piasku, te najmłodsze kąpią się w dmuchanym baseniku, lub leżą w nosidełku pod wielkim parasolem.
   Życie ułożyło nam się lepiej niż przypuszczaliśmy. Tamten wyjazd nad jezioro był bardzo dobrym pomysłem, ponieważ w takich stosunkach w jakich się żegnaliśmy tuż przed odjazdem, w takich pozostaliśmy do dziś. Mam wspaniałego męża i dzieci i wiem że spędzimy ze sobą jeszcze wiele pięknych chwil.

   -Kasiu, Diana płacze- powiedział Wojtek przytulając mnie.
-Chodź kochana do mamusi. Co jest? Wojtek!
-Tak?
-Dziś twoja kolej- pokazałam mu język i kontynuowałam opalanie się, a on nieszczęsny poszedł jej zmienić pieluszkę.



Koniec ♥


I żyli długo i szczęśliwie *.*